Bywają ciąże, które są zaskoczeniem. Bywają dzieci, których rodzice świadomie nie zapraszali na ten świat.
Ale są. Tak po prostu jest.
Temat nieplanowanej ciąży towarzyszy mi w pracy regularnie. Niesamowite, jak splot różnych sytuacji może sprawić, ze to nowe życie zaistnieje. Bez różnicy, czy para ma 20 lat czy 40, czy to pierwsze dziecko czy kolejne. Emocje bywają trudne. Złość, czasem wręcz wściekłość. Żal… Porusza mnie fakt, ze w większości tych emocji doświadczają kobiety, czasem nawet bez udziału partnera. To w ich ciele rozwija się nowy człowiek i ich ciało stało się jej/jego domem. To ona będzie musiała urodzić.
Dziś będzie trudna dla mnie historia porodowa. Myślę, że nie tylko dla mnie. Miałam już kilka doświadczeń we wspieraniu kobiet w porodzie, gdy ich myśli i głowa była daleka od chęci posiadania potomstwa.
Poród K. rozkręcał się po woli. Było już 10dni po terminie. Dziewczynka nie spieszyła się na świat. Była czwartym dzieckiem tej pary. Kiedy przyjechałam na wezwanie w domu była trójka starszych dzieci. Biegały, krzyczały – jak to dzieci. Zauważyłam, ze rodząca ucieka. Ucieka od nich, ale tez ode mnie. Minęło kilka godzin gdy ja bardziej zajmowałam się dziećmi niż rodząca (ogólnie to nie należy do moich zadań, ale jeśli wiem ze kobiecie stworzy to przestrzeń do porodu to jestem na to otwarta) i wtedy poczułam niepokój. Pomyślałam, ze ona ucieka nie tylko przed dziećmi, przede mną ale przede wszystkim PRZED PORODEM. Dzieci potrzebowały uwagi, chciały być w centrum, ale naprawdę w tej przestrzeni to było niemożliwe. Porozmawiałam wiec z mężem K. Powiedziałam mu, ze dobrzy by było, gdyby zajął się dziećmi. Postanowił, ze odwiezie ich do babci. Około 30min zajęło pakowanie towarzystwa i wyszli.
Wtedy poszłam do K. Powiedziałam, ze jestem tu dla niej i chce jej pomoc. Mimo, ze spotkałyśmy się przed porodem to widziałam w niej duży opor w przyjmowaniu ode mnie czegokolwiek. Dziś myślę, że mogła być to obawa przed tym, ze jej nie zrozumiem. Jej i tego co działo się w jej głowie od 9 miesięcy. W czasie naszej porodowej już rozmowy coś się zmieniło. Zapytałam, czy mogę ja dotknąć, zgodziła się. Objęłam ja od tylu i podniosłam brzuch w dłoniach. Dokładnie w tym samym momencie przyszedł skurcz. MOCNY JAK NIGDY WCZEŚNIEJ SKURCZ. K. rozpłakała się bardzo głośno krzycząc : „NIEEEE CHCEEEEE NIE CHCEEEEEEE NIE CHCEEEEEE”. Ja poczułam, jak całe jej ciało opiera się o mnie, jak ten ciężar opuszcza ja i teraz dzielimy go już razem. Przychodzi następny skurcz, K. płacze. Pytam czego chce? „Nic nie chce”. Pytam zatem czego nie chce. I wtedy słyszę z cała wściekłością wypowiedziane : „NIE CHCE JEJ!!!! Nie chce jej rodzic!!!! Wcale jej nie chce!!!!” W tym momencie już wszystko rozumiem. Rozumiem jej ucieczki, rozumiem jej zachowanie, jej niechęć wobec mnie. Delikatnie mówię do niej: „Wiem… Już teraz wiem…. Rozumiem Cię. Chce Ci pomoc.” Znowu czuje, jak ogromny ciężar zsuwa się z barków K. Przez moment czuje go w swoim ciele, to uczucie przenika mnie od głowy aż do stop. Wiem, ze jestem w stanie to udźwignąć i ze zaraz urodzimy te dziewczynę. Razem. Mówię do K.: „Pozwól jej wyjść. Ona już tu jest. Nic nie możemy na to poradzić. Ona musi się urodzić.” Przez moment ciszę przeszywa jeszcze jej rozpacz, ale wiem ze już poczuła się bezpiecznie i teraz to się uda. Na kolejnym skurczu klęka oparta o kanapę. Przychodzą jeszcze trzy skurcze, a na czwartym rodzi się główka. Na następnym wyślizguje się na moje ręce ona. Przesuwam ja pod nogami K. i kładę na podkładzie. Mała delikatnie płacze. K. przygląda się dziecku i po chwili bierze je na ręce. Widzę ulgę na jej twarzy. Zrobiła to. Dała radę.
Od naszej rozmowy do urodzenia dziewczynki minęło niecałe 30min. Możliwe, ze gdybym wiedziała wcześniej z czym zmaga się K. mogłabym ja lepiej wesprzeć już od początku. Dlatego tak ważna jest komunikacja! Nawet jeśli temat jest tak trudny…. Spotykam się z różnymi sytuacjami i wiem, ze czasem nic nie jest takie jak mogłoby się wydawać.
Nie bądźcie w tym same. Nawet jeśli wydaje Wam się, ze jesteście – rozejrzyjcie się, szukajcie wsparcia. Macie prawo do swoich uczuć.
*Historia opisana za zgoda K.

Leave a comment